niedziela, 22 lutego 2015

poród nr 1 - Piotruś


Zawsze z wielkim zaciekawiem i wzruszeniem czytam wspomnienia z porodu, jedne są piękne i wzruszające , bez  komplikacji inne z przeszkodami pokazujące jak działa służba zdrowia że nie zawsze jest pięknie i kolorowo. Dziś chcę podzielić się z Wami moimi wspomneinia z pierwszego porodu, który był magiczny i wyjątkowy bo to był podwójnie szczęśliwy dzień - jesteście ciekawi co takiego się wydarzyło oprócz pojawienia się na świecie Piotrusia ? Przeczytacie niżej :)




11 Kwietnia 2009 jak co rano obudziła mnie potrzeba zrobienia natychmiastowego siusiu :) i właśnie w łazience odkryłam na bieliźnie śluz z dodatkiem krwi wiedziałam że to czop śluzowy wiedziałam że od wydalenia go do porodu może minąć jeszcze jakiś czas ale ja czułąm ja wiedziałam że urodzę dziś lub dnia następnego a właśnie na kolejny dzień miałam przewidziany termin porodu, ależ miałam dobry humor, nie bałam się a przeciwnie byłam szczęśliwa że to już za chwilkę że za chwilę poznamy naszego syna, więc od razu zadzwoniłam do Marka że to niedługo nastąpi i niech się szykuje mijały godziny i nic aż do południa kiedy to poczułam ból taki jak przy miesiączce w dole brzucha który mijał i pojawiał się w nierównych odstępach ale po godzinie ustało a ja się trochę zmatwiłam że to fałszywy alarm, pomyślałam że trudno, czekamy dalej na decyzje synka:) czekałam do około 20 wtedy zaczęło się wszystko na dobre a jednak moje przeczucia się sprawdziły. Skurcze były co około 15 minut, zadzwoniliśmy do położnej z którą byłam umówiona na poród, poradziła abym weszłą do wanny że jako pierworódka pewnie akcja porodowa będzie troche trwała więc nie ma sensu jechać odrazu do szpitala. Tak zrobiliśmy, około godziny 23 skurcze były już silne więc szybko się zebraliśmy i wyruszyliśmy w drogę bo do szpitala miałam około godziny jazdy skurcze w samochodzie były co około 8 minut, nie było żle dało się wytrzymać. kiedy dotarliśmy do szpitala zostałąm zbadana , rozwarcie było niewielkie a ból coraz większy, Mijały godziny, ja cierpiałąm raz mniej raz bardziej ale ciągle bolało, najgorszy był masaż szyjki i ktg kiedy przychodził skurcz a ja nie mogłąm się ruszyć , mniej bolało kiedy leżałam w wannie i polewałam się wodą, piłka nie przynosiła ulgi ale ręka mamy czy Marka którą mogłam ściskać z całej siły już tak. Teraz pewnie zapytacie czemu podczas porodu była moja mama - byłam niepełnoletnia brakowało mi do 18 lat - 3 miesiące. Obecność i rady położnej która praktycznie cały poród byłą przy mnie tez była pomocna, Od tamtego czasu już prawie mineło 6 lat i teraz kiedy sięgam pamiecią te 10 godzin od pierwszego skurczu mineły jak chwila, błyskawicznie ale wtedy to była wieczność marzyłąm aby ten ból już się skończył bo nie oszukujmy się poród boli jedną kobiete mniej inną więcej ale boli  nie jest to ból nie do wytrzymania bo przecież jesteśmy silne i stworzone do rodzenia dzieci :) Wody mi nie odeszły więc położna przebiła pęchęrz płodowy kiedy leżałam sobie w wannie widziałam tylko jakiś długi ,,kijek,, omało nie zemdlałam :)   nie przyglądałam się czekałam na ból ale odziwo  nic nie czułam. Teraz chwila moment i poczułam bóle parte, dziwne uczucie ale i kolejne obawy bo nie bałam się bólu podczas skurczy bałam się nacinania krocza które wtedy wykonywało się standardowo podczas pierwszego porodu przynajmniej w moim szpitalu , może i lepiej niż miałabym popękać nie tak jak trzeba, położna mnie uprzedziłą kiedy to zrobi i ja znowu czekałam na wielki ból bo jak to przeciez to musi boleć myślałam. poczułąm tylko ciepło jakby ktoś polał mnie ciepłą wodą ale to byłą krew, nie bolało , było to dziwne uczucie ale napewno nie ból :) Marek nad głową oddychał za mnie, śmieszny widok. Nie za wiele pamiętam szczegółow chyba strasznie się stresowałam, bałam się nieznanego nie wiedziałam ani trochę co mnie czeka. Bóle parte to kolejny strach który miał wielkie oczy, to już pestka w porównaniu do skurczy można powiedzieć że przyjemność i ulga :) Po chwili Piotruś się urodził a my oboje zaczeliśmy płakać ależ to cudowne uczucie nie do opisania a do przezycia. Marek trzesącymi rękami przeciął pępowinę ja urodziłąm łozysko, Małego zabrali na badania mnie położna zaczeła szyć no trochę byłoto nie przyjemne ale zajęłam się pisaniem sms z wiadomościami że już Piotruś jest z nami :) po szyciu przeniesiono nas całą trójką na drugą salę, przez dwie godziny miałam leżeć z zimnym okładem na brzuchu i wtedy wydarzyło się coś jeszcze nie dosyć że już byłam najszczęśliwsza chociaż ciąza była nieplanowała to Piotruś już wtedy był całym moim światem to jeszcze niespodziewanie Marek wyjął czerwone pudełeczko w którym był pierśconek zaręczynowy oczywiście że się zgodziłam :) i to był podwójnie szczęśliwy dzień - 12 kwietnia 2009 Niedziela wielkanocna godzina 6.05 :) Kiedy tylko synek przyszedł na świat zapomniałam o tym jak się męczyałam jak płakałam że zmęczenia jak krzyczałam że chcę do domu więc i o tym nie piszę bo zapomina się o tym wszystkim złym w momencie kiedy jesteśmy na maksa szczęśliwe że już po wszystkim :) mogę jeszcze dodać że mi wcale głębokie oddychanie którego uczyliśmy się podczas lekci w szkole rodzenia nie przynosiło ulgi a wręcz przeciwnie gorzej bolało. pomagała mi obecność ukochanego i myśl że to już długo nie potrwa :)

To był najpiękniejszy, najcudowniejszy, najszczęśliwszy dzień nie łatwy do opisania  :) 


jakie to wspaniełe uczucie kiedy na świat przychodzi ,,owoc miłości,, dwójki ludzi chyba nie ma nic wspanialszego jak powitanie małego cudu we dwoje , nie wyobrażam sobie porodu w pojedynkę, na szczęscie mój maż myśli tak samo ... wspomnienia z tego porodu miały olbrzymi wpływ na decyzje o drugim dziecku :)





A Wy jak wspominacie swoje porody ? 





Ania :) 

14 komentarzy:

  1. Aniu aż mi się łezka w oku zakręciła gdy czytałam Twoje wspomnienia. Są piękne. Moja córka urodziła się rok później niż Piotruś 5 kwietnia 2010 i też w Poniedziałek Wielkanocny. Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu, poród wspominam dobrze, o północy zaczęły odchodzić mi wody i pojawiły się skurcze co 5 minut, więc pojechalismy do szpitala, również mieliśmy godzinę drogi, a o godzinie 3:25 nasz skarb był już z nami

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne wspomnienie.. mój drugi poród był bardzo dobry
    Jeśli chcesz to zapraszam
    http://monpetittmonde.blogspot.com/2014/11/cud-narodzin.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne wspomnienie :)
    Mnie najbardziej w porodzie przeraża ból, ale da się przeżyć- tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pierwszy poród miałam długi ale jest to na szczęście ból który szybko się zapomina :-) i tak jak mówisz bóle parte to już ulga, od tego czasu minęło 3 lata, na jutro mam termin kolejnego porodu i z jednej strony boję się bólu a z drugiej chce mieć ten mały skarb już przy sobie

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne wspomnienia, nie każda mama może się nimi pochwalić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne wspomnienia masz i pięknie je opisałaś. Podziwiam Cię! Tak młodo zostałaś mamą i tak świetnie sobie radzisz. Dopiero teraz doczytałam, że jesteś nawet młodsza ode mnie, a taka z Ciebie dojrzała, odpowiedzialna, pozytywna i fajna osóbka :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Magdalena Staniucha23 lut 2015, 14:34:00

    a my termin 2.12 ale niestety nasza ksiezniczka nie chciala wyjsc:) 10.12 trafilism na odzial. odrazu dosalam zatrzyk w tylek na prowokacje tak 3 razy dziennie. 11.12 rano dostalam zastryzk i na testy (sama nie wiedzialam co to jest podloczyli do ktg i pierwsze kazali draznic sutki a potem podali oksytocyne w strzykawce i sprawdzali jak bedziemy reagowac;))o 19 zaczol mnie bolec brzuch poszlismy z mezem na ktg i obserwujac monitor ktg stwierdzilismy ze to skurcze jak zaczelo bolec to cyferki zaczely wzrastac;) maz juz musial isc bo do 20 odwiedziny. a ja mialam czekac na lekarza w sali. tak jakbym wiedziala ze to dzis poszlam sie umyc i slysze ze lakarze gadaja w sali mysle o kurde a ja ?? potem zaczelam jej szukac po dlugich poszukiwania zostalam zbadana 3 cm rozwarcia;) kazali mi sie polozyc i jak juz nie bede mogla wytrzymac przyjsc i pojdziemy na porodowke... nie moglam miejsca sobie znalesc... z jednej stronu podekscytowanie z drugiej strach przed bolem...o 23 poszlam na porodowke ;) do 1 w nocy bylam sama odrazu trafilam na sale rodzinna ale w trakcie lewatywy slysze ze kobieta przychala juz zbolami partymi... wiec mnie przeniesli na normalna sale...i powiedzieli ze jak urodzi wroce spokojnie na rodzinna;) ta babeczka 1.30 i urodzila a ja lezac na innej sali nie moglam znalesc sobie miesca modlilam sie zeby ta babeczka urodzila zebym usyszala placz dziecka... 1.00 przyjechal maz juz bylo calkiem inaczej (polecam porod z mezem) poszlismy do wanny na pilke toalete zeby mala szybciej schodzila ;) o 3 pelne rozwarcie... (2 faza 2.5-dlugo bo mialam skurcze czeste ale krotkie mala wychodzila i wchodzila)dali mi oksytocyne na sam koniec i bummm urodzila się o 5.30 lenka :)jak ja to mowie wole isc drugie dziecko rodzic niz isc do dentysty ;) bylam pewna ze to bardziej boli obawialam sie czegos gorszego a nie bylo az tak zle ;) nie mielismy oplaconej poloznej ale trafila nam sie kobieta z cudownym sercem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe wspomnienia! Ja też bardzo dobrze wspominam swój poród, był piękny, szybki i chciałabym, aby drugi był taki sam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzruszyłam się strasznie, piękne wspomnienia. To wszystko dopiero przede mną, ale mam nadzieje, że również będę miło wspominać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako nieliczni zaręczyliście się o tak wczesnej porze :)
    Piękna historia, aż pod koniec mi się łza zakręciła w oku :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja corka bedzie miala w tym roku 42 lata, a ja pamietam jakby to bylo dzis. Samego porodu nie wspominam zle, ale wtedy nie bylo szkol rodzenia, ani mamy, ani meza, ani zadnej innej osoby, ktora moznaby scisnac za reke. Ale tezmusialysmy dac rade, natomiast najgorsze bylo szycie po porodzie, myslalam ze nie bedzie konca. Nastepne 2 tygodnie to byla meka i bol nie do opisania. A przy kazdej miesiaczce jeszcze 30 lat po porodzie mialam opuchlizne w miejscu szycia i bol. Na drugie dziecko juz sie nie zdecydowalam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne wspomnienia, pozostają na zawsze w naszej pamięci i za każdym razem wywołają łzę wzruszenia :) Pięknie to opisałaś, faktycznie podwójne szczęście, podwójnie zatem gratuluję :)
    Ja te najpiękniejsze chwile ze swojego życia opisałam tak:
    Narodziny Toluni http://odczuciaiuczucia.blogspot.com/2013/03/rodzimy-tak-to-byo-06022013-w-csk-mswia.html
    Narodziny Tymonka http://odczuciaiuczucia.blogspot.com/2014/01/23-stycznia-405.html

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aniu chcialabym zebys opisala karmiebie piersia, a raczej jego brak. Jak traktowal cie personel medyczny jak reagowala rodzina i znajomi. Czy bylo to akceptowane czy robili ci uwagi, czy byla presja otoczeniu. I czemu wybralas MM

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo zazdroszczę, choć teraz rany się zabliźniły i wspominam już tylko dobre chwile, to sam poród był dla mnie dość traumatyczny i nie chcę więcej przez niego przechodzić.

    https://ciazowomi.wordpress.com/2013/12/15/katharsis-porod-i-baby-blues/

    OdpowiedzUsuń