środa, 4 marca 2015

narodziny Bartoszka ( poród nr 2 )



Drugi raz to nie pierwszy, wiem co mnie czeka co mniej więcej może się przytrafić na co się przygotować - ale to tylko teoria, ja bałam się bardziej niż pierwszym razem o którym już pisałam TU, niby nie było źle ale miałąm pełno obaw, może dlatego że byłąm o 3 lata starsza ? może dlatego że w mediach i nie tylko tyle się mówiło i mówi o komplikacjach o traumach o porodach które nie przebiegają tak jak każda z nas by chciała ? 






Pani Halinka która odbierała mój pierwszy poród która jest naj naj już nie pracowała w szpitalu w którym chciałam rodzić więc tym samym nie mogłabyć ze mną tym razem ale poleciła mi swoją koleżankę więc się z nia skontaktowałąm i umówiłam. Termin porodu miałam na 9 kwietnia, Piotruś urodził się 12 kwietnia, 3 lata wstecz, myślałam że fajnie byłoby mieć dwóch synków z tego samego dnia tylko w odstępie czasowym, nie udało się bo Marek 5 kwietnia wyciągnał mnie na spacer, pobiegałam trochę z Piotrusiem i myśle że dlatego wieczorem kiedy moi mężczyźni już spali poczułam pierwszy skurcz, wiedziałam że się zaczeło ale na spokojnie dokończyłam oglądać jakiś program w tv, potem poszłam się wykąpać , wysuszyłam włosy , wyprostowałam i poszłam się jeszcze położyć odpocząć bo skurcze były słabe i w długich odstępach, jakoś po północy obudziałam męża, on z kolei zadzwonił po mamę a ja do położnej która kazała jeszcze czekać. Byłam strasznie zmęczona poszłam dalej spać jeśli tak to można nazwać w czasie skurczy natychmiast wstałam i pochylałam się, opierałam na łóżko lub leżałam i sztywniałam trochę mi to pomagało, kiedy tylko skurcz się kończył natychmiast zasypiałam. Około 4 nad ranem wyruszyliśmy w drogę do szpitala, każda dziura każdy zakręt w czasie skurczu był koszmarem, Marek nie mógł zmieniał biegów kurczowo trzymałam go za rękę i mocno ściskałam. po godzinie byliśmy na miejscu. odrazu poszliśmy na oddział, formalności zostały na potem, maż miał zejść w wolnej chwili i uzupełnić ja po zbadaniu weszłam do wanny, jako że byłam troche wprawiona wiedziałam że najlepiej podczas skurczu odwracać myśli od bólu więc myślałąm o wszystkim o czym się dało ale nie o tym że własnie rodzę chociaż nie zawsze się udawało bo sypały się tez przekleństwa, namawiałam nawet Marka żeby mnie zabrał z szpitala do domu  :) Nie wyobrazam sobie że Marka mogłoby ze mną nie być! no i  powtórka z rozrywki wody nie odeszły znowu przebijanie pęchęrza. Dostałam do wdychania gaz i polecam Wam jeśli macie możliwość jeśli jest dostępny w waszych szpitalach to proście o niego dla mnie dał dużo złągodził ból o jakies 70%, miałam po nim straszną fazę, śmiałam się strasznie, krzyczałam na Marka że mnie nie ogolił, nie wiedziałam kiedy, tak szybko czas leciał mineło nie całe dwie godziny od kiedy przyjechaliśmy i zaczeła się akcja porodowa, 5 minut bóli partych i Bartoszek był już z Nami :) Bardzo szybko i sprawnie poszło :) kiedy tylko zobaczyłąm malucha natychmiast zapomniałam o bólu :) kolejna miłośc od pierwszego wejrzenia :)



A Wasze kolejne porody były łatwiejsze, szybsze ? Mój drugi był troche szybszy i chyba troche mniej bolesny :)

3 komentarze:

  1. Mój był o wiele lepszy! Mniej się bałam, lepiej znosiłam skurcze... Mimo że trwał tak samo długo, zmiana kolosalna! To wszystko jest w głowie! I zależy od nastawienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój drugi poród był taki sam jak i pierwszy.Dwie godziny w bólach.Z tym,że pierwsze dziecko parłam 15 min,a drugie 1 minutę - o to taka różnica była.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, a ja nie czułam po gazie lżejszych skurczów, za to szybko czas przeleciał - zdecydowanie. Oba porody miały najgorsze 2 godziny przed parciem...

    OdpowiedzUsuń