wtorek, 10 marca 2015
poród w samochodzie - o mały włos
Dwa porody miałam już za sobą, które nie były złe, wspominam je dobrze drugi był troszkę szybszy i troszkę łagodniejszy, zastanawiałam się jaki będzie trzeci ? miałam cichą nadzieję że będzie jeszcze szybszy ale im bliżej porodu miałam pełno obaw że może coś pójść nie tak, że położne będa nie miłe , że nie pomogą kiedy będzie taka potrzeba że nie będą do mnie zaglądały że nie podadzą mi gazu czy znieczulenia bo tym razem już nie opłaciłam położnej z prostej przyczyny ordynator oddziału zakazała takich układów i stąd mój strach ale jak mówi przysłowie strach ma wielkie oczy ! ;) i lepiej nie martwić się na zapas
Termin porodu miałam na walentynki tym razem nie ,,wcelowaliśmy,, w kwiecień bo Piotruś i Bartuś są właśnie z tego miesiąca. Pod koniec stycznia obudził mnie ból brzucha taki miesiączkowy ból przypominający skurcze bo bolało co 10 minut, zaczęłam płakać bo nie mogłam rodzić na następny dzień byłam zapisała do kosmetyczki na rzęsy i paznokcie przeciez nie mogłam taka nieogarnięta iść rodzić i przywitać na świecie synka no nie mogłam, Ryczałam strasznie! wiem wiem może głupie ale taki miałam odruch, kiedy już zrozumiałam że nic z tym nie zrobię że nic nie poradzę , te niby skurcze które były nawet silne - ustały ! uff. mijały dni nic się nie działo, z mężem się sprzeczaliśmy kiedy to mam urodzić ja chciałam w walentynki on mówi że byle nie w piątek 13stego że najlepiej to DZIŚ a była sobota 7 Lutego, Podświadomie czułam że ma rację że nie doczekam do 14 lutego. bo odchodził mi czop śluzowy i mimo że to nie oznacza porodu na już ja wiedziałam że u mnie właśnie oznacza JUŻ i tak przez całą sobotę się przekomarzaliśmy, tata nawet żartował żebym dziś nie rodziła bo zapowiadają na noc brzydką pogodę a ja lubię rodzić właśnie nocą :) ! No ale godzina 21.45 pierwszy skurcz kolejny za 10 minut, z doświadczenia wiedziałam że pewnie to potrwa ale poszłam się wykąpać, wysuszyłam i wyprostowałam włosy skurcze nadal co 10 minut więc poszłam się położyć, pomyślałam że Marka obudzę jak skurcze będą co 7 minut. Miałam czas - tak myślałam ! tylko się położyłam zerknęłam na zegarek i kolejny skurcz a minęło 7 minut i razem ze skurczem wody mi odeszły wstałam dałam kroka dalej wody i to zabarwione krwią więc zaczęłam się obawiać, poszłam po szmatkę i zaczełąm wycierać podłogę minęło 5 minut miałam iść budzić Marka ale nadszedł kolejny skurcz , kurcze kilka skurczy co 10 minut jeden skurcz po 7 minutach i obrazu skurcze co 5 minut, szybko Marka postawiłam na nogi , nawet się nie obejrzałam a mama już była. Pogoda była faktycznie kiepska najgorsza tej zimy była koszmarna było zimno padał właściwie sypał śnieg widoczność byłą na kilka metrów było ślisko. wychodząc z domu skurcze były co 4 minuty a do szpitala gdzie miałam rodzić byłą godzina jazdy z normalną pogodę. skurcze były silne do samochodu szłam na raty. Zaczęliśmy jechać bolało coraz mocniej nie mogłam znaleźć wygodnej pozycji nijak nie było mi lepiej. Musiałam znaleźć inne wyjście tym bardziej że skurcze były już co trzy minuty z doświadczenia wiedziałam że najlepszym rozwiązaniem jest odwrócenie uwagi od bólu. otwierałam szybę w samochodzie na full i wiał mi w twarz wiatr z wielkim nasileniem i wsłuchiwałam się w niego, jak szybko wieje i jak mocno myślałam tylko o wietrze nie o bólu . Chyba nigdy nie zapomnę miny i zachowania Marka, ale było mi go szkoda, chyba bardziej to przezywał i bardziej się bał ode mnie, pogoda byłą beznadziejna wiec i szybko nie pojedzie a skurcze co 3 minuty a nie byliśmy nawet w połowie drogi. Ciągle powtarzał ,, o matko, o matko ,, :) Kazałam jechać do Giżycka bo wiedziałam że i tam będzie trudno dojechac a szans nie było że dojedziemy do Kętrzyna. Kurcze skurcze co minutę. Przeciez takie rzeczy dzieją się tylko w filmach ! ja nie mogłam urodzić w samochodzie jest zimno jak to zrobimy to nie możliwe, kurcze BÓLE PARTE a do szpitala jeszcze kawałek. Nawet nie mówiłam tego głośno żeby nie denerwować męża chciałam dojechać szczęśliwie i w kawałku. w między czasie znowu wylewały się wody, W końcu szpital kiedy się zatrzymaliśmy powiedziałam Markowi że ja już rodzę ! SOR zamknięty a Pani szła otworzyć drzwi bardzo powoli mi znowu sączą się wody a bóle parte są i musiałam je strasznie wstrzymywać. Mówię do Pani że ja już rodzę ale ona musiała wypełnić papierki bol straszny podczas skurczu nie mogę mówić nie mogę siedzieć muszę stać a Ona na mnie krzyczy że muszę usiąść bo ona mnie nie słyszy a musi wypełnić dokumentacje. Jeszcze wymyśliła ważenie, ciśnienie, a ja czuje że główka już jest że siedzę na niej, straszne ! Ale przecie zjeszcze trzeba się przebrać w piżamę, dotykam i faktycznie głowka już jest. szybko przyjechała po mnie położna z wózkiem mówię że już rodzę i mówie Wam leciała dosłownie ze mną leciała na oddział tak szybko nie widziałam nigdy żeby ktoś biegł :) doleciałyśmy kładę się na łózko Ona odwraca się założyć rękawiczki, Patrzę Marek wystawia ręcę i chce łapać, pół Alusia już było po tej stronie. Krzyknął do położnej i złapała :) ależ to była akcja, nie wiem kiedy nie wiem jak... ależ to były emocje :) skończyło sie dwoma rozpuszczalnymi szwami u mnie a u Aleksa zapaleniem płuc i 9 dniowym pobytem w szpitalu.
a co będzie za 4 razem ? chyba w domu urodzę :) a Wy miałyście takie sytuacje?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wow...czyta się z dreszczykiem adrenaliny :) Szczęśliwie dla Was jednak się udało :)
OdpowiedzUsuńjej, z czwartym do dopiero by się działo.... ;)
OdpowiedzUsuńAkcja jak z filmu naprawdę, dobrze, że szczęśliwie się skoczyło :)
OdpowiedzUsuńpolecam wózki dla lalek http://www.krainaekozabawek.pl/99-wozki-dla-lalek :)
Faktycznie ekspresowa akcja :) Mieliście niezłą akcję przy tym porodzie :)
OdpowiedzUsuńA jednak i takie rzeczy dzieją się naprawdę :))
OdpowiedzUsuńoż kurdę! :D ale miałaś akcję!!!
OdpowiedzUsuńale miałaś poród:)
OdpowiedzUsuńplanujesz jeszcze dzieciaczki??
Mój pierwszy poród tak wyglądał ;)
OdpowiedzUsuńKurcze faktycznie jak w filmie - ale emocje! :) Ja bym chyba panikowała gdybym była na Twoim miejscu :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko dobrze się zakończyło :o)
OdpowiedzUsuńNieźle. Ja póki co jeden poród zakończony cesarką...
OdpowiedzUsuńJezus ale historia. Cale szczęście, że dobrze się skończyła :) Brawa dla męża, a o Tobie juz nawet nie wspominam-MISZCZ :D
OdpowiedzUsuńŁut szczęścia :-) Kiedy to czytałam, widziałam siebie sprzed dwudziestu paru lat. I różne okoliczności. Nie trafiłam z porodem na czas - "ten sam szpital przyjechał do mnie". Miałam dużo szczęścia - ale myślę, że to miejsce nie zmieniło się wcale. Poza estetyką. Niestety.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę u mnie już po terminie i nic się nie zieje, a tu raz , dwa i z głowy :)
OdpowiedzUsuńJazdaaaaa ;-) A ja trzy razy na spokojnie i dluuuugo ;-) w sumie nie wiem co lepsze ;-) Znajoma czwartą córkę urodziła w aucie :-D Także ten... :-D
OdpowiedzUsuńChyba Cie przebiję... Po odejściu wód nie dalam juz rady wybrac sie do szpitala, cale szczęście ze mąż zdazyl wrócić i zadzwonił po pogotowie ktoro po trzech minutach przyjechali juz tylko przeciąć pępowinę i zabrać nas do szpitala.
OdpowiedzUsuń